Pomysł na stworzenie cyklu terapeutycznego – „Bajki spod Szafy i spod Łóżka też
wziął się z prostej przyczyny – z potrzeby.

Z potrzeby stworzenia narzędzia które w prosty ale i atrakcyjny sposób pozwalałoby rozmawiać z dzieckiem o przeżywanych problemach.

Dlaczego nie można tego zrobić wprost?
Czy zwykła rozmowa rozpoczynana od pytania „ no to proszę powiedz mi...” tak jak się to robi rozmawiając z dorosłymi nie wystarczy?
Nie wystarczy.
Co więcej, bezpośrednie przejście do problemu który przeżywa Mały Człowiek może przynieś kompletnie odwrotny efekt.
Może bowiem skutecznie zamknąć mu usta i niczego się o jego wewnętrznych przeżyciach nie dowiemy.

Opowiadania, kiedy są wykorzystywane do pracy w gabinecie pozwalają przede wszystkim zacząć pracę z dzieckiem w sposób łagodny i przyjazny. Poprzez opowiadane historie budujemy dobrą, przyjazną atmosferę, która jest niezbędna dla procesu terapeutycznego.

Ale sięgając do źródła inspiracji dla powstania tego cyklu muszę wrócić aż na studia :)
Pamiętam doskonale moment kiedy na wykładzie z psychologii osobowości profesor Piotr Oleś omawiał test Apercepcji Tematycznej.
Pamiętam doskonale plansze, którą nam zaprezentował oraz pytanie które wówczas zadał.
Pamiętam doskonale jaka była moja odpowiedź, bowiem w jednym zdaniu na gorąco zawarłam komentując tenże obrazek kwintesencje tego co się w moim życiu zdarzyło, co jest obecnie i na co mam nadzieję lub też czego się obawiam w przyszłości. Zastanowiło mnie wtedy bardzo jak to możliwe abym tak trafiła w punkt opisując zasadniczo wszystko co mnie samej dotyczyło. Nie wiedziałam jeszcze jak, ale wiedziałam, że metoda działa nadzwyczaj skutecznie.
Stąd właśnie moje zainteresowanie metodą projekcyjną, która bazuje na materiale wieloznacznym – co znaczy że może być on interpretowany przez różne osoby w różny sposób, ale zazwyczaj trafnie sięgający do ludzkiego wnętrza.

Kiedy już długo po studiach w trakcie szkolenia psychoterapeutycznego znowu stanęły mi na drodze treści ukryte w psychice oraz sposoby ich wydobycia na światło dnia zaczęłam zastanawiać się jak można wiedzę o tym co schowane przed świadomością i trudne do wypowiedzenia wykorzystać w pracy z dziećmi.
Terapie dziecka rozpoczynam zazwyczaj od spotkania z rodzicami, względnie jednym z nich, aby móc usłyszeć jak sytuacja się ma z ich punktu widzenia, z czym należy pracować, jakie są objawy, jakie zdarzenia są lub też były udziałem rodziny.
Czasem na kolejnej sesji włączane jest w system rodzinny dziecko, później zazwyczaj sesje są już tylko z dzieckiem.
Po wstępnym poznaniu rozpoczynam planowanie oddziaływań, wspólnie wyznaczamy cel do osiągnięcia i zazwyczaj dążymy do niego z wykorzystaniem opowiadanych historii.
Historie są oczywiście za każdym razem dobierane indywidualnie.
Towarzyszenie w opowiadaniu bohaterom przeżywającym przeróżne trudności staje się dla dziecka okazją aby móc opracować wspólnie ze mną dany problem.
Poruszamy się po bezpiecznym terenie, bo pozornie to tylko bohater niesie na swoich barkach jakiś ciężar, być może podobny do tego z czym zmaga się w danym momencie rodzina dziecka lub też ono samo.
Dziecko próbując doradzić bohaterowi co może zrobić aby mógł wybrnąć z opresji buduje w głowie bazę dobrych rozwiązań, które za chwilę będą mogły być wykorzystane dla jego własnych potrzeb.
Tak pracujemy razem przez około 12 spotkań, bo terapia krótkoterminowa, która ma wzmocnić funkcjonowanie i zbudować odporność psychiczną dziecka to właśnie około 12 spotkań.
Na taki czas przygotowany jest cykl „Bajki spod Szafy i spod Łóżka też”
( co nie znaczy, że nie można potraktować go wybiórczo, względem potrzeb ).

Każda z prezentowanych historii dotyka innego obszaru problemów, ale każda pozwala budować inteligencję emocjonalną , która wyposaża dziecko w niezbędną do dobrego radzenia sobie w życiu umiejętność opracowywania problemów.
Opowiadania są wydane w przepięknej szacie graficznej.
Przygotowałam do każdego z nich specjalne ilustracje, które powodują, że czyta się je i ogląda z przyjemnością, mają w końcu niezwykle ważne przeznaczenie – służyć Małemu Człowiekowi, więc muszą się bez wątpienia podobać.
Każda historia jest zaopatrzona w cykl pytań, które mogą być dobrym początkiem do wejścia w obszar rozmów o prezentowanym problemie.
Opowiadania można również wykorzystać w celu wspierania dobrego, zdrowego rozwoju dzieci, które wcale obecnie nie zmagają się z żadnym kłopotem .Dlatego korzystać mogą z nich również rodzice, opiekunowie i same dzieci umiejące już czytać.

Pracując z wykorzystaniem opowiadań w trakcie terapii indywidualnej ale i grupowej nie raz byłam zaskoczona jak niesamowite pokłady pomysłów tkwią w głowach dzieci i jak wiele wyobrażeń własnych projektują na postacie i zdarzenia z opowiadań. Obcując z niezwykle delikatnym materiałem jakim jest psychika dziecka trzeba nie byle jakich pomocy, bo rozmowa wprost jest po prostu czasami niemożliwa.
Bolesne zdarzenia są zbyt świeże, zbyt wstydliwe albo zbyt mocno schowane aby wydobyć je i opracować werbalnie.
Tu właśnie miejsce na symbolikę, na magię opowiadań.

Serdecznie polecam Państwu: Rodzicom, Opiekunom, Nauczycielom, Psychologom, Pedagogom, Terapeutom ( długo by wymieniać) aby śmiało sięgnąć po „Bajki spod Szafy i spod Łóżka też”, które jak obiecuje sama ich nazwa pomogą wyciągnąć to co schowane głęboko, czasem mocno przykurzone na światło dnia, żeby już nie straszyło i nie blokowało, żeby nareszcie w pełni móc rozwinąć skrzydła.

Obiecuje - działają!

Sprawdziliśmy z dzieciakami po tysiąckroć!

 

 

Poniżej prezentuje fragment jednego z opowiadań, aby mogli Państwo poczuć przedsmak całego cyklu:

MARYSIA MA RYSIA

Pani na plastyce zadała nam taki temat: mój dom. Wszyscy zaczęli jęczeć, bo w naszej klasie większość dzieciaków wcale nie lubi rysować, a Waldek krzyknął nawet, że to najnudniejszy temat na świecie. Powiedział tak pewnie dlatego, że jego dom stał niedaleko od szkoły i prawie wszyscy koło niego przechodzili i z obrzydzeniem odwracali głowy, taki miał Waldek dookoła domu bałagan.
Waldek to doskonale wiedział, chociaż udawał, że nie, bo przecież to wcale a wcale nie było miłe. Nie pomagały nawet liście bluszczu, które gęsto porastały płot, i tak było przez bramę widać. Waldek wiedział, wszyscy wiedzieli. Ale wszyscy mieli to gdzieś, bo tam nie mieszkali, tylko mieli o czym sobie pogadać, a Waldek... oj chyba niełatwo mieszkać w takim paskudnym miejscu. Doskonale go rozumiem. Na szczęście ja mieszkam nie tak blisko szkoły jak on, no i mój dom nie jest taki okropny jak ten jego. W ogóle to trudno do nas dojechać, bo tam gdzie kończy się asfalt to już tylko pozostaje plątanina polnych piaszczystych dróg i nawet ja kiedyś nie potrafiłam zapamiętać gdzie skręcać i tata zawsze musiał mnie wozić do asfaltówki. Przy asfaltówce właśnie jest przystanek, gdzie zatrzymuje się co rano szkolny autobus, który zabiera dzieciaki z okolicy, żeby je dowieźć na lekcje.
Ja to bardzo lubię rysować i zaraz narysowałam taki cudny biały dom z błękitnym dachem i okiennicami, a przed nim całe mnóstwo róż. Wyszło mi przepięknie, bo jak już mówiłam sto tysięcy razy : kocham rysować i dodatkowo mam nowe, bardzo dobre kredki. Za domem widać staw i królewską, białą altanę w środku ogrodu. Wygląda naprawdę bajecznie, tak, że aż chciałoby się wskoczyć w ten obrazek i pobyć tam trochę zamiast w tej naszej gorącej, nagrzanej czerwcowym słońcem klasie. Kiedy prawie wszyscy, oprócz Bartka( ale on zawsze się grzebie) skończyli, to Pani zebrała prace i przypięła je magnesami do tablicy. Zrobiła się piękna wystawa i wszyscy mogli popatrzeć gdzie kto mieszka. Oczywiście mój dom był najładniejszy i wszyscy mówili „wow” kiedy koło niego przechodzili. Potem była przerwa i dziewczyny chciały koniecznie ze mną gadać, wszystkie.

To było dziwne, bo nigdy dotąd tak nie było. Bo ja jestem w tej klasie całkiem niedługo, dopiero od stycznia, czyli nawet nie pół roku i nie zaprzyjaźniłam się z nikim tak bardziej. Niby lubię niektóre osoby, ale te najfajniejsze są już dawno pozajmowane i mają swoich własnych przyjaciół. Chyba sam na przerwach to gania tylko ten Waldek, ale jemu chyba to nie przeszkadza. Ja za to chciałabym mieć przyjaciółkę. W tamtej szkole miałam. Nawet teraz jak o niej pomyślę to zaraz robi mi się bardzo smutno, bo tęsknię za nią bardzo.
Byłyśmy najlepsze psiapsi od zerówki.
Takie na zawsze, na śmierć i życie.

Anita Popielarz